Obserwuję że pozwalam sobie na 4,5% kontroli nad pracą. Po akcji takiego ekspresyjnego malowania prosto z duszy przychodzi moment kiedy cofam się dwa kroki, zdejmuję okulary albo je zakładem i kontempluję to co widzę. To ta chwila kiedy chciałabym powrócić do tu i teraz, a w zasadzie to odzyskać panowanie nad sytuacją. Przyglądam się i w taki zamierzony, świadomy sposób jeszcze przez chwilę finiszuję dzieło nadając mu kontekst. Nie wiem czy kiedyś pozwolę sobie na większy procent kontroli, póki co zadowala mnie 4,5%.
Czy zbyt definiuję to co powstało? Czy to dobrze czy to źle? Skoro mnie to pociąga to przecież sobie nie odmówię. Jest jeszcze tyle do namalowania, że gdzieś po drodze samo się ułoży. A teraz będzie Tak.
Idę ze swoim losem i takie tam bum! Bum!