Zakończyłam właśnie pracę nad kolejną pracą z błękitnego cyklu. To jest trzecia. Nadałam temu cyklowi nazwę. Postanowiłam, że nazwa ta może się przydać do uporządkowania prac, nawet jeśli tylko w mojej własnej głowie. Aby odróżnić te prace od innych. „Bulwary Saint Tropez” – dlaczego akurat Saint Tropez? Nigdy tam nie byłam, ale pięknie mi się kojarzy. Pamiętam to miejsce z kina francuskiego lat 50-70. Polska PRLu pokazywała w TV kino francuskie. To było bardzo dobre kino! W moich wspomnieniach widzę czarno-białe kadry filmów z Brigitte Bardot, ale dodatkowo nakłada mi się na nie kolorowy filtr z obrazów, których doświadczyłam na lazurowym wybrzeżu. Tak powstał kolaż tego co pamiętam z tym co tylko wyobrażone. W efekcie obraz przywodzi na myśl pokolorowaną czarno-białą fotografię. Nie wiem czy kiedyś będę w Saint Tropez. A jeśli będę, to jak wypadnie ta konfrontacja? Wiem jedno, świat już dawno nie jest tak przejrzyście błękitny.